miniaturowe rasy psow
Pielęgniarka podziękowała promiennym uśmiechem i wyjechała wózkiem z windy. Razem z dziewczynką pomachały im na pożegnanie. Federico odwrócił się do Pii. Nagle wyciągnął dłoń i dotknął jej twarzy. - Co to? Dopiero teraz uświadomiła sobie, że otarł jej łzę. - Pewnie uważasz, że jestem beksą - powiedziała, a widząc jego zdziwioną minę, dodała: - No bo się rozklejam. Najpierw ledwie się trzymałam przy Jennifer, przedtem przy Paolu. Teraz wzruszyłam się, bo tak miło podszedłeś do tej małej. - Pia poczuła, że się rumieni. - Nie zawsze jestem takim mazgajem. - Na pewno nie. Przy twojej pracy człowiek musi mieć ogromny hart ducha. Inaczej by nie wytrzymał. - Dzieci zawsze tak na mnie działają. - Wiedziała, że niepotrzebnie paple, ale nie mogła się opanować. - Nie umiem się z nimi obchodzić, a kiedy widzę, że cierpią, jak ta dziewczynka... - Teraz to ty żartujesz. - Ależ skąd. - Masz wspaniałe podejście do dzieci. Jak było z Arturem i Paolem? - Gdy Federico mówił o dzieciach, jego twarz łagodniała. - Nie tylko wczoraj w ogrodzie, nawet w czasie tej historii z bumerangiem. Ktoś inny na twoim miejscu wpadłby we wściekłość, a ty rozegrałaś to tak, że choć chłopcy byli winni, nie bali się. Załagodziłaś sytuację, choć sama zostałaś skrzywdzona. R S Wyszli z windy i ruszyli korytarzem w kierunku sklepu z upominkami. - Masz wrodzony dar. I to nie tylko jeśli chodzi o dzieci. W nocy pielęgniarka powiedziała mi, że dzięki tobie Jennifer tak świetnie się trzyma. Masowałaś ją, pomagałaś kontrolować oddech... Myślę, że z jakichś powodów się nie doceniasz. Federico zatrzymał się i popatrzył jej w oczy. Pia znieruchomiała. - O co chodzi? - zapytała niepewnie, zaskoczona powagą malującą się na jego twarzy. - Chciałem ci powiedzieć... Wczoraj źle się wyraziłem. Gdy wychodziliśmy z chłopcami z ogrodu. - Co masz na myśli? - Powiedziałem wtedy, że będziesz dla kogoś dobrą żoną i matką. Pia roześmiała się i ruszyła przed siebie. Nie chciała, by widział, jak działają na nią te słowa. - To był miły komplement. No, chyba że wcale tak nie myślisz. - Nie w tym rzecz. - Federico dotknął jej ramienia. - To było po tym, co się nam przydarzyło. Po tym, jak cię pocałowałem. Wczoraj nie powiedziałem tego, co myślałem naprawdę. Ty byłabyś cudowną żoną dla mnie. I matką dla moich dzieci. Pia starała się nie okazać po sobie wrażenia, jakie wywarło