co jedza male koty domowe
bardziej szczegółową charakterystykę poszukiwanego. Doświadczenie podpowiadało mu, że morderca prawdopodobnie jest samotnym mężczyzną w średnim wieku. Przestępstwo było doskonale pomyślane, co wskazywałoby na ponadprzeciętny iloraz inteligencji i spore umiejętności. Iks potrafił manipulować otoczeniem, więc, najwidoczniej czuł się swobodnie wśród ludzi. Może nawet związał się z kimś na dłużej, choć partnerka pewnie często odnosiła wrażenie, że nie rozumie go zbyt dobrze. Niewykluczone, że próbował kiedyś wstąpić do policji lub wojska, ale albo go nie przyjęto, albo usunięto dyscyplinarnie. Kolejna sprawa: mógł, się swobodnie przemieszczać. Na pewno będzie z uwagą śledził postępy dochodzenia. Nikt z policjantów nie wątpił, że nazwisko Dave Duncan jest zmyślone. Facet zapłacił za pokój gotówką i pokazał nieczytelne prawo jazdy. Możliwe, iż w tej chwili prezentował ten dokument w kolejnym motelu, w jakiejś większej miejscowości, gdzie trudno będzie znaleźć „handlowca podróżującego w interesach”. Wiedział, że sieć się zaciska, a mimo to – cała czwórka z Bakersville miała takie przeczucie – jeszcze nie skończył. Nie zamierzał uciekać. Policji w Seaside zlecono zebranie wszystkich możliwych informacji na temat pobytu Davida Duncana w ich mieście – rysopis, gdzie był, co powiedział. Sanders miał współpracować z technikami policyjnymi i czuwać nad gromadzeniem dowodów. Luke planował spędzić resztę nocy na obserwacji domu Shepa. Nazajutrz zaś chciał jechać do Portland i lepiej przycisnąć Avalonów. Tym razem zamierzał wziąć ze sobą zdjęcia. Usiądzie naprzeciw ojca Melissy i podetknie mu te materiały pod nos, żeby przekonać się, jaką wywołają reakcję. Rainie przypadło w udziale sporządzenie listy wszelkiego typu hoteli z całego wybrzeża. Niezbyt oddalonych od Bakersville. Niezbyt oddalonych od Seaside. Może nawet trzeba będzie uwzględnić pensjonaty prowadzone przez staruszki. Lub rzadko odwiedzane chaty myśliwskie. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, w jak wielu miejscach można się było zaszyć wokół jej miasteczka. Miała szukać igły w stogu siana. Zadanie nic do pozazdroszczenia. Kończył się długi dzień. Wszyscy byli potwornie zmęczeni. Sanders i Luke wyruszyli pierwsi. Rainie i Quincy jechali za nimi w milczeniu. Rainie zatrzymała się przy małym podmiejskim sklepiku i kupiła zgrzewkę sześciu piw. Potem bez słowa skręciła w stronę motelu Quincy’ego. Przez chwilę obydwoje poczuli się niezręcznie. Rainie stała w drzwiach ze zgrzewką piwa. Quincy rozglądał się po pokoju, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z intymności sytuacji. W końcu wysunął dwa krzesła spod chybotliwego stołu, ale Rainie wyminęła je i położyła się na łóżku. Nic nie powiedział. Zrzucił marynarkę, zdjął krawat, rozpiął koszulę pod szyją i usiadł na skraju materaca, niedaleko od niej. Z pozycji, w której leżała, trudno było odczytać wyraz jego twarzy, tylko częściowo wydobytej z półmroku przez światło lampki. Rainie nie wiedziała, o czym agent mógł myśleć po dniach takich jak ten. Czy wciąż był podniecony, rozemocjonowany polowaniem? Czy może adrenalina już opadła, a pozostała tylko posępna refleksja, że kolejny potwór bezkarnie chodzi po świecie? Jeszcze jeden spośród wielu drapieżników, z którymi miał do czynienia od lat. Zmęczony? Ona padała z nóg. Była niespokojna, znowu w nastroju, w którym sobie nie ufała. Słowa George’a Walkera tłukły jej się po głowie. Nerwowe spojrzenie oficera Carra, kiedy próbował w taktownej formie powtórzyć oskarżenie Duncana. Rainie wiedziała, że nie powinna się tym przejmować. Ale tej nocy czuła się bezbronna i zmęczona. Miała dość udawania, że wie, co robi, podczas gdy od kilku dni poruszała się po omacku, a sytuacja z godziny na godzinę się pogarszała. Dzisiaj policjantka Lorraine Conner była wrażliwą, smutną kobietą. Spojrzała na szeroką klatkę piersiową Quincy’ego i kępkę wystających spod koszuli ciemnych włosów. Chciała wesprzeć głowę na jego ramieniu. Silny, zdolny mężczyzna. Była ciekawa rytmu jego serca. Była ciekawa, czy objąłby ją tak, jak aktorzy obejmują swoje partnerki w filmach. Rainie nigdy nikt nie przytulał. Niektórzy klepali ją przyjacielsko po ramieniu, a czasem