położyć temu kres, ponieważ nie może zaufać już nigdy żadnemu
mężczyźnie. Dla własnego dobra powinna jak najszybciej opuścić dom Theodore’a Montague’a i wrócić do bezpiecznej skorupy, którą budowała wokół siebie od dzieciństwa. W poniedziałek Theo zadzwonił, by powiadomić, że wróci dopiero wieczorem. – Nie odzywałaś się, więc zakładam, że wszystko w porządku? – Radzimy sobie dobrze – odpowiedziała. – Spędzamy miło czas w parku lub ogrodzie, a wczoraj poszliśmy na basen. Twoje dzieci świetnie pływają. Milczał przez chwilę. – A co u ciebie? – zapytał. – Migrena nie wróciła? – Nie, czuję się świetnie. Odchrząknął. – Czy was też nawiedziła gwałtowna ulewa, jaką tutaj mieliśmy? Lily trochę się zdziwiła. Theo najwyraźniej chciał przeciągnąć rozmowę, jednak pogaduszki o pogodzie do niego nie pasowały. – Nie, w ogóle nie padało – odparła. – Przez cały czas świeci słońce. – To dobrze. – Znowu zamilkł. – Czy... czy skontaktowałaś się z agencją? Poczuła ucisk w gardle. Oczywiście, to do tego zmierzał! – Owszem. W przyszłym tygodniu masz spotkanie z dwiema kandydatkami – pięćdziesięciolatką, panią Evershot oraz dwudziestokilkuletnią wykwalifikowaną nianią, panną Green. – Och, doskonale. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. – Zawahał się. – Zdam się całkowicie na twoją opinię. Dziewczynie na moment odebrało mowę. Nie mogła znieść myśli, że Freya, Alex i Tom-Tom będą musieli przyzwyczaić się do kolejnej obcej osoby, mającej zastąpić im uwielbianą matkę. W końcu Theo się wyłączył, lecz Lily jeszcze długo siedziała bez ruchu ze słuchawką w ręce. W uszach wciąż brzmiał jej głęboki zniewalający głos tego mężczyzny. Zastanawiała się z rozpaczą, jak zdoła odwyknąć od życia, jakie pędziła ostatnio w jego domu. Theodore zaś stał przy oknie swego hotelowego pokoju i usiłował zrozumieć samego siebie, zgłębić powód czułości, jaka go ogarniała, gdy słyszał głos Lily. Głęboko wciągnął w płuca powietrze, a potem z westchnieniem wypuścił je powoli. Był zdumiony i zawstydzony tym, z˙e ta dziewczyna ponownie obudziła w nim tego rodzaju uczucia. Wreszcie Lily podniosła się z krzesła i wyszła do ogrodu, gdzie bawiły się dzieci. – Przed chwilą dzwonił wasz tata – oznajmiła. – Wróci wieczorem. – Ale zdążysz dokończyć nam tę następną bajkę? – upewniła się Freya. – Uwielbiam, kiedy przerywasz opowieść w połowie. Próbuję wtedy wymyślić własne zakończenie. Chyba domyślam się, jak wróżka tym razem poradzi sobie z kłopotami... ale chcę usłyszeć to od ciebie – dodała żywo. Lily musiała się uśmiechnąć. Nawet chłopcy lubili słuchać jej opowieści. Theo zastał dzieci przy kolacji. Jadły przyrządzonego przez nią pieczonego dorsza z groszkiem z ogrodu, który wcześniej pomogły jej łuskać. Kiedy wszedł do kuchni, Alex i Tom z entuzjazmem podbiegli go przywitać. Tylko Freya podstawiła policzek do zdawkowego pocałunku, a potem wyszła. Widząc to, Lily przygryzła wargę. Wiedziała, jak bardzo Theo w głębi duszy cierpi z powodu