nową i od razu poczuła się lepiej.
Gdy wyszła na zewnątrz, Rob i Patti pakowali resztki kolacji do chłodziarki. Rob, który dobrze ją znał, zauważył, że Lucy oddycha szybciej niż zwykle. – Nie jesteś głodna? Wyglądasz na zmęczoną. Lucy nienawidziła kłamać. Zaufanie, jakie budowała w swojej rodzinie i firmie, oparte było na prostolinijności i szczerości. Nie wszystkim musiało się podobać to, co mówiła, ale nigdy niczego nie owijała w bawełnę. Sytuacja jednak była wyjątkowa. – Chyba rzeczywiście jestem trochę zmęczona – przyznała. – Dzięki za kolację. Następnym razem moja kolej. – Lucy... – zawahał się Rob, ale Patti dotknęła jego ramienia. – Jedźmy. Nie męczmy już Lucy. Dbaj o siebie – uśmiechnęła się. – I zadzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała. Wyraźnie coś podejrzewali. Patti zapewne jakiś romans, natomiast Rob, który wiedział o kuli, obawiał się jakiegoś niebezpieczeństwa. Zabrali syna i pojechali. Lucy pomachała im na pożegnanie. – Szkoda, że Georgie nie został na noc – powiedział J.T. z werandy. Lucy weszła po schodkach. Jej dzieci siedziały na poręczach wiklinowych foteli. Po wyczerpującym dniu były zmęczone. To dobrze, pomyślała. Szybko i twardo usną. – Później wyjaśnię wam to dokładniej – odezwała się – ale na razie muszę wam powiedzieć tyle, że Sebastian Redwing jest tutaj. – Gdzie? – ożywił się natychmiast J.T. – To był ten hałas, który usłyszałam przy wodospadzie. Upadł i poranił się. Pomogłam mu dojść do domu. Nie chce, żeby wszyscy się dowiedzieli o jego obecności. Dlatego nic o tym nie wspominałam Robowi i Patti. – To był błąd, pomyślała. J.T. i tak się wygada. – Dlaczego nie chce, żeby ludzie wiedzieli, że tu jest? – zdziwiła się Madison. – Bo on stąd pochodzi. – Aha. Prawdę mówiąc, rozumiem go. – Potrzebuje kilku dni, żeby dojść do siebie – ciągnęła Lucy. – Pomóżcie mi przygotować gościnny pokój na górze. Przez jakiś czas będę tam spała. Teraz muszę zajrzeć do Sebastiana. Dacie sobie radę? – Jasne, mamo. – Madison poderwała się z miejsca z zaróżowioną twarzą. Lucy uśmiechnęła się ironicznie. Pojawienie się tajemniczego przyjaciela ojca, a zarazem agenta do specjalnych zadań, było wielkim wydarzeniem w beznadziejnie nudnym życiu jej córki. – Czy możemy jeszcze coś zrobić? – dopytywała się dziewczyna. – Na razie nic. Dziękuję. Gdy Lucy weszła do swojej sypialni, Sebastian był już na nogach. Zdjął koszulę. Całe ciało miał podrapane i posiniaczone, ale poza tym był w doskonałej formie fizycznej. Widocznie jednak nie cały czas spędzał w hamaku. – Możesz tu spać – powiedziała. – Wrzucę twoje ubranie do pralki. Jutro pojadę z dziećmi do motelu i przywiozę ci wszystko, czego możesz potrzebować.