Walt usiadł na obitej aksamitem sofie, która sprawiała
wra¿enie zupełnie nowej, przez chwile dzielac grube, jasne 381 poduchy z czarnym kotem, który podniósł łepek, spojrzał na niego pogardliwie i dał susa pod stół, na którym stał wazon ze sztucznymi kwiatami. Z wielkich głosników dobywała sie muzyka, tak głosna, ¿e a¿ dr¿ała podłoga. - Jesli powiem wam wszystko o mamie, co bede z tego miała? -powtórzyła Julie. - Spokój ducha - odparł Nick. - Ona mówi o forsie - wtracił bezczelnie ma¿ dziewczyny. - Grubej forsie - sprecyzował. - A ja mówie o wolnosci - Nick spokojnie stał w drzwiach. Nie miał zamiaru dac sie sprowokowac temu smarkatemu cwaniaczkowi z rzadka, kozia bródka i przemadrzałym usmieszkiem. - Jesli powie prawde, nie bedzie musiała odpowiadac za współudział w przestepstwie i odsiadywac wyroku. - Nie zrobiła nic nielegalnego - rzucił cwaniaczek. Wycelował gniewnie palec w Nicka ponad oparciem krzesła, przy czym miesnie jego pote¿nej klaty jeszcze bardziej sie napre¿yły. - Jesli wie cos na temat popełnionego przestepstwa, powinna odpowiadac, jesli nie za współudział, to za nieudzielanie informacji - stwierdził Nick chłodno. - Wierz mi, policja nie bedzie sie z nia cackac. Dwoje ludzi nie ¿yje. Charles Biggs został zamordowany i prawdopodobnie równie¿ Pam Delacroix. - Nick spojrzał na dziewczyne. - Chyba chciałabys, ¿eby zabójca twojej matki odpowiedział za to. - To był wypadek - odparła niepewnie, patrzac na niego podejrzliwie. - Watpie. Podobnie jak policja. Wiec lepiej nie próbujcie mnie naciagac, bo nie jestem w nastroju do ¿artów. - Czemu nie? - spytał Robert. - Powiedziałes, ¿e nazywasz sie Cahill, nie? No to jestes dziany. Oni maja mnóstwo forsy. 382 - Mój brat, Alex - wyjasnił Nick. - To on jest dziany i ma forse. -Zaczynał miec dosc tego wszystkiego. Podszedł do zestawu stereo i wyłaczył muzyke. - Hej! - zaprotestował Robert. - Właczysz go sobie, jak ju¿ pójdziemy. - Kurwa! Julie zrobiła sie blada jak sciana. Walt postanowił skorzystac z sytuacji. - Znasz Aleksa Cahilla? - spytał. - Spotkałas go kiedys? - Nie - odparła Julie szybko. Za szybko. Nick nie uwierzył w ani jedno jej słowo. - Wystarczy, ¿e zapytam brata. - On nic wam nie powie. Julie go nie zna! - rzucił wsciekle Robert. - Dobra, dobra, ale znasz Donalda Favier, prawda? Wielebnego? Julie odwróciła obwiedzione czarnym tuszem oczy. Nerwowo oblizała wargi. Wygladała tak, jakby chciała zapasc sie pod ziemie.